Przez długi czas zima nie kojarzyła się ze szczególnie korzystnym okresem do rozpoczęcia aktywności fizycznej. To lato czy wiosna zachęcają najbardziej do tego, aby zrobić coś z sobą i rozpocząć poważne prace nad własną kondycją. Niemniej w ostatnim czasie, także na fali sukcesów sportowych w niektórych zimowych dyscyplinach, udało się zainteresować niektórych Polaków chociażby bieganiem na nartach. To poniekąd osobisty sukces Justyny Kowalczyk, która w pojedynkę zainteresowała prawie całą Europę biegami narciarskimi, przerywając nudną hegemonię Norwegii. W efekcie dzisiaj zimą widać coraz więcej osób trenujących bieg na nartach po śniegu, ale niestety, co przeszkadza, to niewątpliwie brak profesjonalnie przygotowanych tras, na których mogliby to robić. W efekcie często zamknięte i niedokończone odcinki dróg czy obwodnice miejskich albo oblodzone zimą ścieżki rowerowe w mieście, muszą służyć takim spragnionym wysiłku ludziom.
Tworzenie profesjonalnych tras biegowych powinno być elementem całego projektu, jakim jest tworzenie ośrodku szkoleniowego – każda duża federacja, czy to szermierska, biathlonowa czy narciarska, powinna mieć taki obiekt, na którym może profesjonalnie przygotowywać się oraz swoich zawodników do najważniejszych występów. Oczekiwanie, zwłaszcza od reprezentacji narodowych, sukcesów na imprezach w randze mistrzostw czy igrzysk olimpijskich, bez zagwarantowania im odpowiedniej infrastruktury, wydaje się czymś absolutnie niesprawiedliwym. Niemniej po jednorocznych sukcesach, jakie udaje się mimo przeciwności losu odnieść chociażby polskim panczenistom oraz biathlonistkom, natychmiast rosną apetyty wśród dziennikarzy, polityków i zwykłych kibiców i nagle przez kolejne sezony wszyscy znów oczekują powtórzenia tego wielkiego wyczynu. A w sporcie nic nie zdarza się przypadkowo dwa razy – raz można nawet wygrać Mistrzostwa Europy, jak miało to miejsce w przypadku reprezentacji Grecji, ale powtórzyć przypadkowo taki wyczyn na dwóch kolejnych dużych imprezach, jest już niemożliwością.
Są jednak i takie dyscypliny, w których nie chodzi tylko i wyłącznie o infrastrukturę. Naturalnie warto jest mieć nowoczesne trasy i miejsce do prowadzenia szkolenia z juniorami, ale czasami i w trudnych warunkach da się szybciej oraz skuteczniej wykształcić odpowiedni charakter u zawodnika. W biografiach wielu znanych zawodowych sportowców motyw ciężkiego dzieciństwa i trudów w samym dostawaniu się na treningi, pokazywany jest przeważnie jako zaleta. Sportowcy z krajów bardzo wysoko rozwiniętych, mający doskonałe obiekty treningowe i po kilku trenerów, fizjoterapeutów i doradców czy menadżerów wokół siebie – nie są w stanie wygrać z utalentowanym i pozbawionym całego tego zaplecza zawodnikiem. Wiele zależy tutaj jednak od samej dyscypliny – im bardziej coś wymaga techniki i znajomości określonych obiektów, jak chociażby zjazd alpejski czy snowboard half-pipe, tym gorzej dla osób spoza kręgu krajów mających takie zaplecze. Uprawianie sportów zimowych, ze względu problemem z odpowiednim imitowaniem śniegu, w krajach położonych bliżej równika i na południowej półkuli, jest naturalnie dużo trudniejsze i jeszcze bardziej kosztowne.
Promowanie aktywności zimowej wśród najmłodszych powinno odbywać się między innymi poprzez zajęcia wychowania fizycznego, ale w szerokościach geograficznych pozbawionych dużych opadów śniegu i regularnych niskich temperatur, inwestowanie przez szkoły w sprzęt do trenowania chociażby biegów narciarskich, nie ma najmniejszego sensu. Nie dziwi więc, że kraje skandynawskie dominują w wielu różnych dyscyplinach typowo zimowych – tam niemal każdy obywatel kraju posiada narty i potrafi z nich dość sprawnie korzystać. Także Niemcy, Austriacy i Włosi, głównie dzięki dostępowi do Alp, mogą z powodzeniem budować profesjonalne ośrodki szkoleniowe dla narciarzy wykorzystując te masywne, zawsze ośnieżony góry.